środa, 12 stycznia 2011

PIERWSZA TEGOROCZNA WYPRAWA

Chciałem opowiedzieć wam moją pierwszą , tegoroczną wyprawę. Wyruszając  na nią planowałem być  72 godziny poza domem.Skończyło się inaczej a dlaczego zaraz się dowiecie;).

 Celem mojej wyprawy były oddalone o około 20 kilometrów tereny podmokłe około 300ha(najbardziej takie lubię). Teraz z racji tego że mamy roztopy jeszcze trudniejsze niż zawsze.
Nie brałem ze sobą za wiele sprzętu, bo wiedziałem to z autopsji  że i tak bez dodatkowego obciążenia będę się zapadał głęboko w podłoże. Około 8 rano w pobliże celu zawiózł mnie kolega. Gdy się rozstaliśmy , zostałem tylko ja i mój wierny druh pies (zawsze jest moim towarzyszem wypraw).
Po przebyciu kilometra po suchym terenie, mojemu oczu ukazał się nieciekawy widok. 
Wiedziałem, że będzie mokro, ale nie przypuszczałem że aż tak. Zastanawiałem się, czy oby nie wrócić, dopóki  mam jeszcze wszystko suche. Do najbliższych zabudowań , z których mógłbym zadzwonić po transport do domu było około 5 km. 
Drugim wariantem, który mi się bardziej podobał niż powrót, była zmiana kierunku do widocznego, w oddali lasu. No, ale przecież ja jak to ja, zawsze „ulepszam i ułatwiam’’ sobie życie, postanowiłem udać się jednak w stronę mokradeł i terenów zalewowych przez niedaleko płynącą rzekę. 
Troszkę obawiałem się o mojego czworonożnego „przyjaciela ‘’że bądzie musiał cały czas brodzić w wodzie i błocie. Moje obawy  zostały rozwiane kiedy w  pewnym momęcie ni ztąd ni zowąd  wystrzelił jak z procy do przodu.Jak się potem okazało zobaczył stadko dzikich kaczek które wypłoszone szybko odleciały. 
Nie mając już żadnych obaw że psina się za bardzo zamoczy ruszyłem przed siebie.Po przejściu kilkuset metrów okazało się że grunt pod woda jest  dużo twardszy niż wcześniej przypuszczaіem.
To spostrzeżenie uśpiło moją czujność ,co za parę chwil się zemściło.Bardziej pewny siebie przestałem badać  znalezionym na samym początku  sporym kijem przed sobą  grunt.
Czując się całkiem bezpiecznie rozglądaіem się do koła  przy okazji  szukając jakiejś większej połaci suchego lądu żeby chwilkę odsapnąć.Idąc tak  jeszcze jakiś czas  przez suche kępy bagiennej trawy, planowałem sobie już w myślach nocleg aż tu nagle zgrozo grunt mi się kończy pod nogami. 
No i leże a raczej stoję po pas w rzadkim ale śmierdzącym błotku.Po otrząśnięciu  się z tego co się stało zacząłem wygramalać  się z dołka co przyszło mi dużo łatwiej niż mogło się wydawać.
Oczywiście mój towarzysz niedoli  biegał obok  mnie i obszczekiwał a raczej wyglądaіo to tak jakby się ze mnie śmiał.Po wygramoleniu się dotarło do mnie że nie mogę zostać na tym terenie dłużej i muszę poszukać szybko jakiegoś suchego lądu gdzie będę mógł rozpalić  ogień zorganizować jakiś prowizoryczny dach nad głową a przede wszystkim ogrzać się i wysuszyć ubrania,przecież to priorytet w takiej sytuacji.Powrotu do domu w tym wypadku nie brałem pod uwagę z dwóch powodów:
Pierwszy to to że za daleko jest do wsi  i  mokrym ubraniu raczej tam nie dojdę a zanim wyschnie będzie ciemno.
Drugi to że za dobrze się bawię tak właśnie mimo że byłem mokry i zaczynałem trochę marznąć  (było około +3 stopni C bezwietrznie)zabawę miałem przednią nawet sam z siebie się śmiałem.

Troszkę tylko nie mogłem sobie darować że ja który tyle chodzę po mokradłach  które są moim ulubionym celem wędrówek pozwoliłem sobie na taki błąd i bezmylśność, straciłem  czujność i zachowałem się jak laik i świeżak. Trudno będę miał nauczkę na przyszłość, a teraz wiem że to rutyna mnie zgubiła.Dobrze że to tylko tak się skończyło i że nie było to jakieś trzęsawisko tylko jakieś zagłębienie.Człowiek uczy się całe  życie.Po krótkim  namyśle  i rozważeniu za i przeciw  postanowiіem  wrócić  się tą samą trasą co przyszedłem i udać się do wcześniej widzianego lasu.Tak też uczyniіem.Po jakiejś godzinie  już nieźle zziębnięty  byłem na miejscu.
Szybko znalazłem  pierwsze lepsze miejsce(jak się potem okazało całkiem fajne)na rozpalenie ognia i zbudowanie szałasu.Martwiło  mnie troszkę to że miałem okrojony wzięty ze sobą  bagaż i sprzęt po prostu minimum.No ale jak survival to survival,wiedziałem na co się porywam więc nie ma co gdybać  tylko działać. Nazbierałem chrustu nie bawiłem się w hubki i inne rozpałki ze względu na brak czasu tylko skorzystałem z nazwanej  przeze mnie  „awaryjnej  szybkiej  rozpałki’’ w której skład wchodzi  szczelne małe pudełeczko z watą  nasączoną  łatwopalnym środkiem.
Nie zajmuje to wiele miejsca zapala się od pierwszej iskry,  więc zawsze to zabieram na wypadek właśnie takich sytuacji.Po rozpaleniu ogniska zdjęciu  części  ubrania(część  musiałem zostawić na sobie z wiadomych powodów) ustawieniu go obok ognia w celu wysuszenia,  krótkim ogrzaniu ciała zabrałem się za przygotowywanie prowizorycznego szałasu szałasu.
W międzyczasie  nastawiіem sobie na prędce w znalezionej wcześniej puszce herbatkę z sosnowych igieł.Po jakiś 2 godzinach szałas czy jak to można było nazwać miałem gotowy i suszyłem już drugą partię ubrania.Podczas szukania  gałęzi na szałas natrafiłem na spora kępkę  grzybów z  gatunku boczniaka które udusiłem z dodatkiem jałowca  i maleńkich  mіodych listków pokrzywy które nadały potrawie naprawdę super smak. (o zimowych gatunkach grzybów można  przeczytać  na moim poście „zimowe pyszności’’w archiwum bloga).
Kolacje miałem gotową. Dla mojego druha miałem suchą karmę oprócz tego widziałem jak wcześniej upolował sobie jakiegoś gryzonia. Prawdziwy survival dog. Po zjedzeniu  ciepłej kolacji  i wypiciu następnej herbatki  zacząłem  przygotowywać się do noclegu.Na spanie pod prawie już suchą kurtkę powkładałem wcześniej nagrzane obok ogniska kamienie.Oprócz tego grzała mnie jeszcze moja kochana psina która położyła mi się na nogi. W nocy prawie nie spałem było mi zimno i musiałem pilnować ognia ponieważ rozpaliіem najprostsze ognisko i musiałem często podkładać.Nareszcie zaczęło się rozwidniać.Zagotowałem sobie wodę z igliwiem dojadłem resztę kolacji posprzątałem po sobie i ruszyłem w dalszą drogę.Postanowiłem wędrować  dalej w las.Z godziny na godzinę czułem się gorzej.Pociłem się  brakowało mi sił i bardzo się trzęsłem z zimna choć wcale tak nie było. Pomyślałem że nie ma żartów nie będę zgrywał twardziela bo to przecież tylko zwykła wyprawa nie walka o życie.Postanowiłem wracać tylko jak. Usiadłem na na jakimś zwalonym pniu wyjąłem mapę tego terenu.Orientacyjnie stwierdziłem że jak odbiję w prawo trafię na jakąś szosę ale nie wiedziałem jaką mam pokonać do niej odległość.Musiałem ryzykować i opłaciło się po około 40 minutach marszu lasem dotarłem do szosy którą jechał właśnie samochód i o dziwo zatrzymał się gdy tylko zamachałem.Wyjaśniłem kierowcy o co chodzi  bez protestów i z chęcią podwiózł mnie i co najważniejsze mojego psa,  do najbliższej osady i użyczył mi swojego telefonu z którego zadzwoniłem po kolegę.
Pan Zbyszek bo właśnie tak miał na imię mój „wybawca’’powiedział że podziwia takich ludzi jak ja i gdyby był młodszy też by  pewnie to robił.Po około godzinie przyjechał po mnie kolega.
Gdy dotarłem do domu okazało się ze mam prawie 40 stopni gorączki stąd to osłabienie i drgawki.To był skutek nie dokończonej  wcześniej kuracji, poszedłem jeszcze chory no i pewnie kąpiel swoje zrobiła.
Wiem  że postąpiłem prawidłowo wracając do domu bo mogło by się to różnie skończyć.
Gdyby to była prawdziwa sytuacja survivalowa musiał bym dać radę i na pewno bym dał.

Mimo wszystko wyprawa według mnie była udana nauczyłem sie kilku rzeczy no i pojadłem wspaniałych zimowych grzybków.Jestem bogatszy o pewne doświadczenia i wrażenia a właśnie o to mi w moim hobby chodzi.Planuje następną wyprawę o której  napisze tylko muszę się wykurować.

Specjalne podziękowania i pozdrowienia dla pana Zbyszka. 

Sprzęt

Pierwszy nóż

Skoro już zdecydowałeś/aś się zostać survivalowcem, pierwszy element wyposażenia - pomijając buty które pewnie już posiadasz ;)  w jaki powinieneś się zaopatrzyć to właśnie nóż. Podstawowe, niezbędne i uniwersalne narzędzie każdego myśliwego, wędkarza, survivalowca, turysty, włóczęgi. Niektórzy niemal nigdy się z nim nie rozstawali a inni spotykali go tylko w kuchni. Dlatego trzeba sobie bić w głowę kilka podstawowych zasad, to nam pomoże uniknąć nieprzyjemnych i niebezpiecznych sytuacji:







  • Nożem survivalowym nie rzucamy, do tego są specjalnie przystosowane rzutki,
  • Nóż nosimy zawsze w kaburze, a jak jej nie mamy - to kupujemy albo robimy sami,
  • Noża nie nosimy luzem w plecaku (bez pokrowca),
  • Nie bawimy się nożem survivalowym (nie podrzucamy, nie kręcimy itp),
  • Nie wymachujemy nożem survivalowym, szczególnie jeżeli ktoś jest w okolicy,
  • Noża nie zostawiamy na ziemi. Kiedy go nie używamy spokojnie leży sobie w pokrowcu/kaburze,
  • Noża nie pożyczamy... byle komu. To niebezpieczne dla niego jak i dla nas :P
Potem kilka zasad, które musimy zapamiętać, jeżeli chcemy, żeby nasz nóż nam dobrze i długo służył:
  • Noża survivalowego przeważnie nie wbijamy bez sensu w ziemię, ostrze może stępić się albo nawet wyszczerbić o kamienie i piach,
  • Nie ostrzymy zbyt często noża, ale robimy to od czasu do czasu,
  • Nigdy nie chowamy noża brudnego do kabury. Jeżeli kabura jest przemoczona-możemy zaakceptować wodę, ale nigdy błoto
  • Nie pozwalamy na kontakt noża z kamieniami czy ziemią (nie tniemy korzeni obsypanych ziemią, raczej nie kopiemy w ziemi nożem)
  • Stal nierdzewna też rdzewieje, tylko nieco wolniej. Staramy się przechowywać nóż suchy, w miarę możliwości,
  • Nie zostawiamy noża na ziemi, po prostu może się zgubić, a po co.
Jak punkty regulaminu mamy już za sobą, przechodzimy do wyboru noża. Na początek wybieramy rodzaj stali:
a) Nierdzewna
Częściej spotykana. Jest wytrzymała, nie jest krucha (nóż rzadko kiedy się szczerbi) i zwykle dobrze się ostrzy, ale lepiej nie schodzić poniżej 100zł. Rdzewieje nieco wolniej niż węglowa, ale szybciej się tępi.

b) Węglowa
Dużą zaletą jest to, że jest bardzo twarda. Trudno się ją ostrzy, ale bardzo długo zachowuje ostrość. To, że rdzewieje to naprawdę niewielki problem. Niestety prawie wogólę nie znajduję w internecie noży ze stali węglowej. Wykonuje się z niej głównie małe noże, scyzoryki oraz duże, jak machety, oraz toporki.

Osobiście jestem za nierdzewną dla noży oraz węglową dla wszystkich innych narzędzi... Ale wy dokonajcie wyboru. Więcej na temat rodzajów stali znajdziecie w internecie bez problemu,

Jeżeli już wiemy, trzeba pomyśleć, czego oczekujesz od swojego noża:
  • Ciężki, wytrzymały, do rąbania drewna?
  • Lekki, zgrabny, do lekkich prac?
  • Dyskretny, bardzo wytrzymały, wędkarski?
  • Długi i ciężki?
  • Krótki i lekki?
  • Jedno- czy dwustronne ostrze?
  • Może piła do drewna na tylnej części głowni?
Powoli, zacznijmy od tego, że jeżeli planujesz nosić ze sobą jeden nóż, (a na początek to ci powinno wystarczyć) powinien być w miarę uniwersalny. A więc nie za lekki, nie za ciężki. Długość ostrza nie większa niż długość twojej dłoni. Najwyżej kilogramowy. Piła na głowni nie jest taka 'super-mega-praktyczna', jak to wszyscy sprzedawcy piszą, a cytując Rafała K (na Survival-infocentrum)

Daruj sobie pojemnik w rękojeści(ala rambo) - osłabia konstrukcję.

Szlag mnie trafia, kiedy sprzedawcy wychwalają, jak to przydatna jest pusta w środku rękojeść. Stuprocentowe bzdury! Najlepsze są noże, w których głownia i rękojeść stanowią jedną całość. Taką budowę noża nazywa się Full Tang, i jest ona najbardziej wytrzymała. Zwykle rękojeść okrywana jest jakimś tworzywem sztucznym, lub cienką linką. 







Kompas,latarka,lornetka. 
 
Kompas lub busola




Proste urządzenie, jednak niezbędne dla każdego początkującego (i nie tylko). Chociaż wystarczy  nauczyć się mapy nieba albo nauczyć się nawigować za pomocą słońca i zegarka. Przydatne, ale kupmy kompas, po co komplikować życie :P

Kompas na mapę 

 


 


Latarka 

Latarka czołowa

 Oczywiście dlaczego czołówka jest lepsza od latarki - chyba nie trzeba tłumaczyć. Niestety tu już jest pewien wydatek, bo żeby czołówka była wodo-, wstrząso- i błotoodporna musi kosztować przynajmniej 100zł (wyjątki się zdarzają). Dlatego niekoniecznie określmy to jako element niezbędny.
Jeżeli kupujesz latarkę, koniecznie zadbaj żeby nie była to żarówka, tylko LED (większość nowych modeli latarek i czołówek) bo zużywa znacznie mniej energii niż zwykła żarówka, ma przy tym lepszą moc i dłuższą żywotność. Poza tym trzeba sprawdzić, czy konstrukcja jest wodoodporna, inaczej na nic się nie przyda. Najlepiej wrzuć ją do umywalki wypełnionej wodą i zostaw na 10-15 minut, test sprawnościowy ;)


Osobiście polecam firmę LED LENSER bo sam posiadam z niej produkty i sa naprawde mocne i niezawodne.
Pamiętaj tylko, nie świeć latarką po nocy, zwłaszcza, jeżeli wędrujesz sam. Nie trzeba chyba tłumaczyć, dlaczego..? W ciemnym lesie światło (Szczególnie LED)  widać w bardzo dużych odległości.


Latarka ręczna







Również  i ten model polecam naprawde warto wydać  na nia parę złoty.Sprawdzony.Przeżyła u mnie juz kilka upadków i powodzi heh;)


Lornetka




No tak, najwspanialszy bajer jaki może być.Rynek obfituje w bardzo duży asortyment.Wybór zależy od waszych potrzeb no i zasobów kieszeni.
Do obserwacji zwierząt,  przyrody,obserwacji drogi oddalonej o 2km, do śledzenia ruchu kogoś oddalonego o 300m. Wystarczy nam w zupełności,tańsza o mniejszym przybliżeniu np.10x30.
No ale co do lornetki nie koniecznie trzeba ja mieć.



wtorek, 11 stycznia 2011

Zimowe Pyszności

Grzyby jadalne zima!..

Pewnie większość amatorów jesiennego zbierania grzybów uzna mnie w pierwszej chwili za fantazjującego, albo pokiwa głową, że pewnie chodzi o grzybki Mun rosnące we wschodniej azji. Ale nie! Tu, w naszych lasach polskich zimą (i to porządną) da się znaleźć sporo grzybów jadalnych. Trzeba tylko wiedzieć, gdzie szukać - i czego szukać.


 
Najczęściej spotykane grzyby rosnące zimą w polsce:

   Uszak Bzowy







Grzyb rosnący prawie na całym świecie, z wyjątkiem wyjątkowo zimnych okolic (północ). Jest saprofitem (grzybem rozkładającym, żywiącym się martwymi organizmami) ale żyje też jako pasożyt na gałęziach bzy czarnego, robinii, klonu, olchy, buka... Świeżo zerwane nie nadają się do jedzenia przez nieprzyjemną, suchą galaretowatą konsystencję. Gotowane stają się sprężyste i przyjemniejsze.
Jest świetnym dodatkiem do sosów i sałatek.
Poza tym dobrze komponuje się z mięsem z rożna.
 
Kisielnica kędzierzawa, trzoneczkowata, karmelowa





Często spotykana w całej europie, ameryce i niektórych częściach azji. Podobnie jak Uszak Bzowy jest saprofitem, ale nieraz można ją znaleźć jako pasożyt na żywych drzewach. Są jadalne, do tego dosyć smaczne po ugotowaniu ;)
Jednak osobiście nie uważam tego grzyba za przysmak.

Zimówka aksamitnotrznonowa (dawniej: aksamitna)





Jak na obrazku, występująca zwykle w grupach - w miejscach osłoniętych od wiatru przez pnie, zwalone drzewa, można je spotkać pod wystającymi z ziemi korzeniami i w rowach. Występuje w całej europie środkowej i północnej, w Japonii jest hodowana na skalę przemysłową.
Pierwsze owocniki pojawiają się zwykle dopiero po pierwszych mrozach. Młode owocniki mają małe, niemal półkuliste kapelusiki, z czasem stają się rozłożyste i płaskie.
Najlepiej smakuje po ugotowaniu w lekko osolonej wodzie, następnie usmażona w śmietanie z cebulą pokrojoną w plastry
.

Zimówka aksamitna (Flammulina velutipes).

Najczęściej można ją spotkać na pniach  starych wierzb i olch.


Kapelusze osiągają rozmiary do 10 cm. Na obrzeżach jasne, ciemniejące ku środkowi. Pokryte lepką – niczym u maślaka – substancją. Kolor od barwy miodowej przez pomarańczowożółtą do nawet brązowej. Przy czym im starszy grzyb, tym barwa ciemniejsza. Pod spodem są dość rzadkie i długie blaszki. Trzony długie, ciemnobrązowe u dołu, jaśniejące ku górze, dość twarde, nie nadające się do celów konsumpcyjnych.
Rośnie w gęstych gromadach, chociaż często można spotkać  również pojedyńcze osobniki. Zawsze jednak na drewnianym podłożu – czy to na suchej gałęzi skrytej pod opadłymi liśćmi, czy na wystającym pniu, czy na karpie – pozostałości po ściętym przez bobry drzewie.Śnieg im niestraszny.







Łycznik późny

Oprócz boczniaka ostrygowatego w Polsce występuje kilka pokrewnych mu i podobnych gatunków grzybów nadrzewnych, wśród których nie ma trujących, co najwyżej niejadalne ze względu na gorzki smak. Prawdziwie zimowy z boczniakopodobnych jest na przykład łycznik późny (Panellus serotinus), rozwijający owocniki dopiero w grudniu. Opanowuje on drewno różnych drzew liściastych, w tym olch, na których rosną tylko nieliczne gatunki grzybów. Wierzch kapelusza łycznika jest oliwkowy, pod spodem znajdują się ochronne blaszki i pokryty brunatnym "filcem" trzon. Pod skórką kapelusza jest galaretowata warstwa, atrakcyjna kulinarnie, a chroniąca owocniki przed mrozem.



Boczniak ostrogowaty   (Pleurotus ostreatus ( Jacqu. ex Fr.) Kummer)




  • średnica 5 do 15 cm, ( spotyka się starsze owocniki znacznie większe)
    kształtem przypomina ostrygę lub wydłużony  język
    kolor  od   białego do ciemnoszarego, najczęściej siny, gładki, matowy. 
Blaszki- u młodych owocników białe, później ciemnieją (brązowieją) zbiegają na trzon, wysyp zarodników biały lub brązowawy.

Trzon- białawy, głęboko osadzony w kapeluszu zwykle krótki, a nawet ledwo zaznaczony.
Miąższ- masywny, biały, o łagodnym smaku i delikatnym zapachu grzybowym.
 



rośnie na pniach drzew liściastych, grzybnia powoduje białą zgniliznę drzewa, można go spotkać najczęściej koło dróg na ściętych pniach topól i wierzb, w lesie na powalonych pniach bukowych.
owocniki pojawiają się późną jesienią ( listopad ) a podczas łagodnej zimy nawet w styczniu i lutym.Wysyp jest obfity; na jednym pniu, pozostałym po ścięciu topoli można zebrać nawet kilkanaście kilogramów owocników.
boczniak występuje głównie w środkowym paśmie półkuli północnej ale spotyka sie go również na półkuli południowej.
              
niezbyt wytrawni grzybiarze mogą mylić boczniaka ostrygowatego z  pokrewnymi gatunkami a m.in. z Pleurotus  colombinus ( rośnie przeważnie na drewach iglastych) 
 i P. pulmonarius ( grzyb ma zapach moczu, stare owocniki zółkną), które w Polsce uważane są za niejadalne lecz nie trujące.

poniedziałek, 10 stycznia 2011

Czym jest survival!..
1. Spójrzmy na samo słowo i jego znaczenie:

Survivalem nazywa się aktywność życiową (zajęcie) które ma ćwiczyć nas w sztuce przetrwania w - niekoniecznie lekkich - warunkach. Zwykle chodzi o przetrwanie bez większości pomocy cywilizacji, takich jak środki komunikacji, telekomunikacji, urządzenia elektroniczne. Jest to świadome odrzucenie wygód jakie daje dzisiejsza technika. Bynajmniej nie chodzi tutaj o spanie w jaskini i jedzenie korzeni, surowych roślin i surowego mięsa. Wygląda to mniej więcej tak, że survivalowiec (ktoś, kto uprawia survival) bierze ze sobą zwykle podstawowe narzędzie - niemal zawsze nóż, czasami inny niezbędny ekwipunek (metalowe naczynia, źródło ognia) i wybiera się do lasu. I stara się przetrwać tam jakiś czas, bez dostępu do cywilizacji. Sam musi zapewnić sobie wodę, pożywienie, schronienie. Podstawowe umiejętności, które posiada survivalowiec to m.in.: szybkie rozpalanie ognia w każdych warunkach, zdobywanie wody, ochrona m.in. przed zimnem, zdobywanie pożywienia, umiejętność szybkiego kamuflażu, i przede wszystkim - umiejętność logicznego myślenia w ciężkich sytuacjach, można by powiedzieć - potrafić zachować zimną krew.

Już wiemy co to jest survival, ale jeszcze nie wiadomo po co właściwie ktokolwiek miałby uprawiać survival. Zastanów się, jakie dzisiaj są szanse, że kiedyś będziesz zmuszony/zmuszona radzić sobie bez cywilizacji przez dłuższy czas? Faktycznie, naprawdę niskie. Ale pomyśl, co by się stało, gdybyś jednak okazał się tym 1/milion,  który będzie do tego zmuszony? A może jeszcze inaczej - skala światowa. Już dzisiaj dostępne są technologie, które w ciągu dosłownie kilkunastu sekund zniszczyłyby wszystkie urządzenia elektryczne w - dajmy na to - całej europie (mówię o nuklearnych bombach magnetycznych). W łeb wzięłaby cała komunikacja, radia, telewizory i telefony przestałyby działać. Nie byłoby ani elektrowni, ani generatorów. Woda nie mogłaby być pompowana. A powstała burza magnetyczna jeszcze przez kilka (do kilkunastu) lat uniemożliwiałaby działanie tych wszystkich urządzeń. Spróbuj tylko wyobrazić sobie, co by się stało - biorąc pod uwagę, że jedynym działającym środkiem komunikacji byłyby rowery :P
Tak, wiem, że to mało prawdopodobne, zejdźmy trochę do realiów.
Katastrofa samolotu, promu, zgubienie się na wycieczce za granicą czy w górach - to  chyba bardziej prawdopodobne. A jest jeszcze wiele sytuacji, w których bez podstawowych umiejętności nie mamy szans przeżyć.
Survival kształtuje charakter,
Dodaje odwagi,
Zwiększa pewność siebie,
Uczy logicznie myśleć.

Są też inne powody, dla których możesz uprawiać survival:
To jest zwykły odpoczynek, trochę inny niż ten, do którego ludzie zaczynają się przyzwyczajać: zatłoczone plaże, pola namiotowe, letniska... Może instynkt stadny, coś co zostało nam po zwierzętach? A gdyby tak zamiast tego pojechać gdzieś w dzikie góry, czy po prostu do lasu i spędzić tam tydzień, kilka dni albo nawet jeden dzień? Na ten krótki czas zostawić internet, telefon, telewizję i posiedzieć w lesie, może nawet w samotności. Na
chwilę zwolnić i się zatrzymać, przekonać się, że piękne miejsca istnieją niekoniecznie tam, gdzie wskazują przewodniki turystyczne i gdzie już są tłumy ludzi.

Szczerze mówiąc, nie wierzę, że tylko sam mój tekst - jakkolwiek by nie był dopracowany - mógłby kogokolwiek przekonać do survivalu, jeżeli sam się przed nim zamyka. To jest jedna z tych kilku rzeczy, do których trzeba przekonać się na własnej skórze. I nie zniechęcać się tymi kilkoma niewygodami - bardzo podobnie jest z żeglarstwem: chociaż nikt nie powie ci, że będzie lekko (a jak tak - to znaczy że kłamie ;D) i nie jeden raz będziesz klnąć, po jaką cholerę znowu to robisz - ale jak do bilansu dodasz te kilka chwil, dla których warto to robić, bilans wyjdzie stanowczo na plus. A jak już zaangażujesz się w survival, posiedzisz kilka razy przy ognisku w ciszy, prawdopodobnie nigdy tego tak naprawdę nie rzucisz.


Lokalizacja terenu!..
Bez względu na to, gdzie się znajdujesz posiadanie własnego miejsca, w którym możesz się schronić, może decydować o życiu lub śmierci, nawet jeśli jest to tylko szałas z gałęzi. Rozbicie biwaku byle gdzie mści się okrutnie na jego uczestnikach. Często trudno jest znaleźć idealne miejsce, należy się jednak starać, by spełnionych zostało jak najwięcej warunków, składających się na pojęcie dobre biwakowanie.
Wybierając miejsce do urządzenia bazy powinieneś przestrzegać pewnych zasad. Schronienie ma zapewniać przede wszystkim:
  • ochronę przed niską lub wysoką temperaturą,
  • wiatrem,
  • deszczem,
  • nadmiarem słońca,
  • owadami,
  • śniegiem,
  • możliwość odpoczynku i regeneracji sił.
Zanim przystąpisz do budowy bazy powinieneś odpowiedzieć sobie na pytania:
1.    Jak dużo czasu i wysiłku potrzebujesz na wybudowanie wybranego przez Ciebie schronienia?
2.    Czy materiały użyte do budowy rzeczywiście będą Cię chronić przed deszczem, słońcem itp.?
3.    Jakimi dysponujesz narzędziami do budowy? Jeśli nie, to czy możesz wykonać improwizowane narzędzia z materiałów dostępnych w okolicy?
4.    Jakimi i w jakiej ilości materiałami dysponujesz do budowy?
Miejsce bytowania wybieraj daleko od terenów zabudowanych, dróg i ścieżek, linii energetycznych. W suchym miejscu. W żadnym wypadku na mokrej łące, w pobliżu bagien, torfowisk, na gliniastej glebie, tarasach na zboczach gór - duże zawilgocenie powoduje powstanie mgieł i oparów; lasy niskopienne przeważnie są wilgotne.
Tam gdzie jest ochrona od wiatru (na terenie Polski wieją najczęściej wiatry zachodnie i północne-zachodnio) a więc pod lasem lub gęstymi zaroślami, za uskokiem terenu. Rozbicie biwaku po nawietrznej stronie osłony - to narażenie się na zimno i szarpanie namiotów przez wiatr, roznoszenie zapachów szykowanego jedzenia i ogniska.
W pobliżu wody, lecz nie bezpośrednio przy brzegu; raz ze względu na ryzyko zalania, dwa ze względu narażenie na spotkanie z dziką zwierzyną udającą się do wodopoju. Należy też rozdzielić rodzaje wody na do wodę picia i mycia; o ile można się umyć w wodzie z jeziora lub rzeki, o tyle picie wody nawet ze źródła może być niewskazane, nie mówiąc już o rowach melioracyjnych (mogą być zanieczyszczone np. środkami ochrony roślin, nawozami, ściekami).
Unikaj także grzbietów i szczytów wzgórz ze względu na niebezpieczeństwo silnych wiatrów lub piorunów. Głębokich parowów i dolin - są one wilgotne, jesienią mogą wystąpić przymrozki, a w czasie deszczu mogą zostać zalane. Fala powodziowa może nadejść w ciągu kilku sekund, jako wynik gwałtownych opadów, oddalonych od bazy nawet kilka kilometrów. Również lawiny i osuwiska nie dają ostrzeżenia. Wystrzegaj się brzegów rzek, gdyż w niektórych poziom wody gwałtownie się podnosi. To samo dotyczy nadbrzeży morskich - musisz być pewny ze jesteś powyżej linii przypływu.
Sporym problemem mogą okazać się także owady. Jeżeli zbudujesz schronienie w miejscu, gdzie występują powiewy lekkiego wiatru lub stały wiatr możesz w ten sposób zmniejszyć liczbę nękających Cię owadów. Unikaj obozowania nad wodami stojącymi, ponieważ przyciągają one komary (legowiska) i inne owady, nie należy tez wznosić schronienia w okolicy mrowiska. Zwróć uwagę czy na drzewie na Tobą nie ma gniazda szerszeni lub os. Duża wilgoć występuje na tarasach na zboczach gór. Należy uważać na duże ilości kleszczy mogące wystąpić w gęstych młodnikach, w których bezwzględnie nie wolno biwakować, oraz w gęstych zaroślach, np. paprociach. Gęste poszycie jest często zamieszkiwane przez różne robactwo, toteż sprawdź z kim będziesz spał.
Gdziekolwiek wybierzesz miejsce na postój, musisz mieć pewność, że nie ma nad Tobą niczego, co by mogło na Ciebie spaść. Unikaj budowy bazy pod samotnymi drzewami - zagrożone uderzeniem piorunów; pod suchymi i słabo ukorzenionymi drzewami z suchymi konarami - w czasie silnych wiatrów lub burzy mogą upaść. Nigdy nie rozbijaj obozowiska na terenach opryskiwanych chemicznie.
Przy wyborze miejsca schronienia należy wziąć pod uwagę również porę roku. Zimą najbardziej będziesz potrzebował zabezpieczenia przed wiatrem z północy i opału na ognisko, latem zaś zaopatrzenia w wodę i zabezpieczenia przed wszelkiego typu owadami. Idealne schronienie w danym sezonie może wymagać zupełnie odmiennej lokalizacji w innej porze roku. Pamiętaj też aby nie zakładać większych baz niż potrzebujesz. Ta zasada jest szczególnie istotna zimą.
Często łatwiej i korzystniej będzie przeznaczyć trochę czasu na znalezienie naturalnego schronienia niż na jego budowanie. Poszukaj jaskiń, szczelin, skał na zboczach gór osłaniających od wiatru, powalonych drzew lub dużych drzew z nisko usytuowanymi gałęziami.
Najlepszym rozwiązaniem jest wykorzystanie ukryć takich jak rozpadliny, doły, rowy itp. Tego typu schronienia są najmniej pracochłonne (ściany wykonuje za nas natura) a są łatwe do zamaskowania. Są to tak zwane bazy budowane do "góry"; ponieważ budujemy tylko "zadaszenie". Bazy tego typu bardzo dobrze utrzymują temperaturę (są dobrze zabezpieczone przed wiatrem). Trudniej jest je wykryć termowizorem. Ciepłe powietrze obiega schronienie grupując ciepło w górze bazy, tam najlepiej suszyć mundury, buty. Pamiętaj, że zbyt szczelne ściasny schronienia powodują niedobór tlenu i podwyższenie stężenia dwutlenku węgla. Jest to szczególnie odczuwalne, gdy konstrukcja dachu opiera się o folię, pada drobny deszcz i nie ma wiatru. Brak dopływu powietrza powoduje, ze sen w takiej bazie nie jest zbyt zdrowy. Wskazane jest wykonanie minimum dwóch otworów wentylacyjnych.
Zastosowanie ognia w bazie daje ciepło i możliwość przygotowania ciepłych posiłków, lecz jest elementem dekonspirującym (dym i ciepło). Przeciwdziałać temu można używając do budowy folii termoizolacyjnych. Jeśli palisz ognisko w jaskini to rozpal je w głębi, ponieważ ognisko palące się u wyjścia spowoduje gromadzenie się dymu wewnątrz.
W jamie śnieżnej istotne jest, aby kanał wejściowy znajdował się poniżej miejsca odpoczynku ze względu na zapewnienie cyrkulacji powietrza.
Zarówno latem jak i zimą, istotną rzeczą jest właściwa izolacja miejsca noclegu od podłoża. Pamiętaj, że w czasie odpoczynku na gołej glebie aż 80% ciepła wydzielanego przez ciało człowieka "ucieka" do ziemi. A kiedy nierówności terenu powodują mało komfortowy sen wygodniej jest spać na brzuchu.
Nie wolno Ci też zapomnieć o dwóch bardzo ważnych sprawach!
Pierwsza to śmieci. Odpadki naturalne można spalić, opakowania z tworzyw sztucznych lub metalowych najlepiej zabrać ze sobą i wyrzucić w pierwszym możliwym miejscu. Kiedy nie ma możliwości ich zabrania, wytnij kawałek darni, odłóż go na bok i wykop dołek. Po zasypaniu śmieci wycięty kawałek darni układamy na miejscu. W ten sposób miejsce po śmietniku zostanie dobrze zamaskowane.
Drugą bardzo ważną sprawą jest toaleta. Przed myciem możesz namoczyć się wchodząc do strumienia lub jeziora, mydliny spłukuj przez polewanie się co najmniej metr od wody. Nie wolno też myć naczyń bezpośrednio w wodzie. Załatwiaj potrzeby fizjologiczne z dala od ujęcia wody pitnej. Oddanie moczu nie sprawia większych problemów. W przypadku "grubszych" potrzeb należy za każdym razem wykopać dołek i po wykorzystaniu zamaskować tak jak śmietnik. Przy dłuższym pobycie należy wykonać latrynę. Pamiętaj że pozostawione po sobie śmieci czy "zaminowany"; teren są elementem dekonspirującym, szczególnie ze względu na zapach, a i wdepnięcie na "minę" też nie jest niczym przyjemnym. Latryna powinna być umiejscowiona poniżej ujęcia wody pitnej. Każda baza powinna stwarzać możliwość wymycia minimum twarzy, rąk, nóg, zębów, pachwin oraz wyczyszczenia butów.
Należy zdawać sobie sprawę z tego, jak ważna jest przestrzeń mieszkalna, kiedy przebywa się w szałasie dłużej niż kilka dni. Ciasnota szybko obniża morale, szczególnie kiedy ciągle uderzasz głową w wystające gałęzie. Przy budowie szałasu zawsze warto dbać o jego schludny wygląd. Kiedy nadejdzie pora wyruszyć w dalszą drogę i poczujesz żal, że musisz porzucić swe schronienie, będzie to znaczyło, że dobrze je zbudowałeś.
Z punktu widzenia klasycznego survivalu nie ma więcej spraw, o które należy się martwić. W przypadku działań specjalnych musisz jeszcze uwzględnić kilka warunków:
  • teren trudno dostępny (np. gęste zarośla),
  • ukrycie się przed nieprzyjacielem,
  • teren zapewniającym dobre ukrycie i maskowanie,
  • zamaskowanie i wyznaczenie tras ucieczki,
  • teren podejrzany o bytność wroga,
  • możliwość przekazywania sygnałów własnym bądź sojuszniczym wojskom.
W działaniach specjalnych wykonując bazę kierujemy się tylko czynnikami taktycznymi, które nie zawsze uwzględniają komfort bytowania. Miejsce odpoczynku (bazy) należy wybierać w terenie nieuczęszczanym przez ludność cywilną i żołnierzy przeciwnika, trudno dostępnym oraz zapewniającym naturalne warunki maskowania i obrony. Przy maskowaniu pamiętaj aby używać elementów zgodnych z otoczeniem!! Jeżeli baza jest usytuowana pod drzewami iglastymi nie maskuj liśćmi z drzew liściastych. Posiłku nie powinna spożywać więcej niż połowa oddziału w jednym czasie, druga połowa w tym czasie stoi na warcie. Należy, także bezwzględnie przestrzegać dyscypliny dźwięku, światła a wszelki ruch zredukować do minimum; baza powinna sprawiać wrażenie opuszczonej. W warunkach działań specjalnych bardzo istotne jest rozplanowanie bazy. Najlepszy i najczęściej stosowana jest przeze mnie baza typu "Ranger": Jest to baza oparta na schemacie trójkąta, jej wielkość uzależniona jest od ilości osób w niej przebywających. W przypadku małej ilości osób wystarczy tylko trzech wartowników rozmieszczonych na godzinach: 10-tej, 2-ej i 6-tej. Miejsce noclegu, latryna, ujęcie wody mieszczą się w obrębie trójkąta. Jest to szczególnie ważne, ponieważ wszystkie osoby zbliżające się do bazy można traktować jako wrogów.
Zapamiętaj, ze miejsce do ukrycia się lub spędzenia nocy musisz zacząć szukać przynajmniej dwie godziny przed zapadnięciem zmroku. Czas ten pozwoli Ci znaleźć odpowiednie miejsce, oczyścić je z podszycia i kamieni oraz przygotować na dobrą bazę.

     
                                          UWAGA!
Zgodnie z prawem, każda budowa szałasu w lesie wymaga zgody właściciela lub zarządcy terenu (leśniczego).
Jeśli już okoliczności zmusiły cię do naruszania przepisów - postaraj się, aby twoja budowa jak najmniej szkodziła przyrodzie.


Podstawowe umiejetnosci!..
Jeżeli chcesz zostać survivalowcem, w dodatku w miarę szybko doskonalić swoje umiejętności, byłoby dobrze, gdybyś zabrał się za to pokolei.
Dla przykładu nie ma sensu na pierwszej wycieczce do lasu budować jamy śnieżnej czy szałasu. Czyścić wodę. Czy próbować każdej napotkanej rośliny.
Rozmaite strony survivalowe i blogi 'fanów' survivalu podają różne sposoby na to. Jedne mówią, że trzeba z miejsca próbować najtrudniejszych rzeczy. Inne, że trzeba zaczynać od sprzętu, dopiero z czasem próbować uniezależniać się od niego.

Ja uważam nieco inaczej - co prawda nie ma sensu próbować pierwszego dnia rozpalać ognisko dwoma kawałkami drewna (mi do dzisiaj udało się tylko raz...) ale to nie znaczy, że pierwszego dnia do lasu zabieramy kuchenkę gazową, zapas benzyny żeby zapalić ognisko "od pierwszej zapałki" ("od pierwszego kanistra" bardziej tu pasuje).
Od pierwszej chwili musimy uczyć się być niezależni. W końcu nie zawsze będziemy mogli zdecydować, co ze sobą zabieramy, a co nie. A jakby nie mieć ze sobą żadnego sprzętu? Spróbuj kiedyś.


Etap pierwszy

Naucz się rozstawiać własny namiot (jeżeli go masz),
Naucz się rozpalać ognisko ZAPAŁKAMI bez żadnych 'dopalaczy',
Spróbuj przyrządzić nad ogniskiem coś prostego - zupę błyskawiczną, herbatę...
Zdobądź wiedzę, jak opatrzyć lekkie zwichnięcia, zadrapania, uszkodzenia ciała...
Poznaj kilka roślin i ich zastosowania.
Naucz się używać mapy i kompasu.


Etap drugi

Spróbuj sam zbudować schronienie przed deszczem, ewentualnie wykorzystaj pałatkę czy pelerynę,
Spróbuj czas rozpalania ogniska + zebranie zapasu drewna na godzinę ograniczyć do 10 minut,
Poznaj kolejne rośliny i ich zastosowania, spróbuj coś przyrządzić tylko z tego, co znalazłeś w lesie
Dowiedz się co nieco o grzybach, ich budowie, występowaniu, znaczeniu odżywczym
Naucz się jak opatrzyć poważne przetarcie, głęboką ranę, złamaną nogę,
Spróbuj trafiać do celu bez mapy, wyznaczać kierunek bez kompasu
Zabieraj coraz mniej sprzętu


Etap trzeci

Zbuduj solidne schronienie przed deszczem i wiatrem tylko z materiałów naturalnych,
Rozpalaj ognisko jeszcze szybciej :P
Zrób kurs pierwszej pomocy - jeżeli nie możesz, przynajmniej zdobądź wiedzę o poważniejszych przypadkach,
Poznaj jeszcze więcej roślin jadalnych i trujących,
Poznaj kilka grzybów jadalnych i trujących, naucz się je rozróżniać
Zaawansowana nawigacja na mapie, wyznaczanie azymutu, oraz radzenie sobie bez mapy i kompasu; nawigacja według gwiazd, słońca, wiatru.